Prawie 260 milionów lat temu miejsce, gdzie dziś na wapiennych wzgórzach pomiędzy Stanisławowem, Leszczyną i Kondratowem rośnie bukowy las, wyglądało zupełnie inaczej. Gdyby ktoś chciał zobaczyć podobny krajobraz, musiałby wybrać się na którąś z niegościnnych, kamienistych pustyń – takich jak Dolina Śmierci, saharyjska hamada czy Kotlina Danakilska. Zwłaszcza ta ostatnia analogia byłaby trafna – temperatury nierzadko przekraczają tam 50oC, a woda pojawia się bardzo rzadko, jedynie w postaci okresowych rzek i szybko wysychających rozlewisk. Obszar ten położony jest w głębokiej depresji, narażonej na zalew wodami oceanu.
W takiej sytuacji znalazł się rejon naszych obserwacji. 252 miliony lat temu, w późnym permie, spalona słońcem sucha depresja została zalana przez nagły potop. Od południowego oceanu Tetydy oddzielał ją coraz bardziej niszczony przez erozję, jednak wciąż potężny, szeroki na około 1000 km łańcuch gór pozostałych po orogenezie waryscyjskiej. Woda jednak napłynęła z północnego zachodu. Tam, w rejonie dzisiejszej Grenlandii, otworzyło się połączenie umożliwiające zalanie wielkiej depresji. Morze, które wtedy powstało, miało ponad milion km2. Jego południowy brzeg znajdował się kilka kilometrów na południe od Kondratowa. W miejscu obserwacji szumiało płytkie morze. Wypełnione było chłodną wodą, która przebyła prawie 4 000 km i teraz szybko się ogrzewała.
Duża część zwierząt niesionych falami potopu nie przeżyła tak ekstremalnej wędrówki. Dlatego na dnie gromadziły się liczne skorupy słabo zróżnicowanego zespołu organizmów – głównie małże i ślimaki, w spokojniejszym czasie także mszywioły.
Osad na dnie był wciąż przemywany przez sztormy. W głębszej wodzie, gdzie nie sięgały wiry fal sztormowych (czyli poniżej sztormowej podstawy falowania) materiał pochodzący z kruszonych wapiennych skorupek nanosiły przydenne prądy powstające podczas sztormu. Pozostawiły one po sobie warstwy wapieni o miąższości kilku-kilkunastu centymetrów. W czasie pomiędzy sztormami osad opadał z zawiesiny. Śladem tego są margliste warstewki pomiędzy wapieniami. Margle są skałami składającymi się z drobnych cząsteczek iłu i wapienia, pośrednimi pomiędzy czystymi iłami a skałami wapiennymi. Bardzo ciekawe struktury powstawały w czasie sztormu, gdy podstawa falowania dotykała dna. Wtedy wiry żłobiły nieckowate zagłębienia, pomiędzy którymi usypywane były kopuły składające się z cienkich warstewek o równych powierzchniach. W jeszcze płytszej wodzie powstawały grube na kilkadziesiąt cm (niekiedy ponad metrowe) warstwy zbudowane z grubszych ziaren, których nie mogła wynieść wzburzona woda. Są to muszle i ich fragmenty, czasem kawałki wapiennej skały, utworzonej wcześniej i teraz niszczonej.
Kiedy morze ustąpiło, wynurzone warstwy wapieni podlegały rozpuszczaniu – krasowieniu. Śladem tego jest nierówna powierzchnia, pokryta czerwonym i brunatnym iłem. Wynurzenie dna nie trwało długo – morze wkrótce powróciło i znów rozpoczął się cykl zapełniania zbiornika osadem. Tym razem w górnej części profilu osadów spłyconego zbiornika widzimy ziarniste, piaszczyste wapienie dolomityczne. To utwór laguny, która utworzyła się po powstaniu bariery oddzielającej ją od otwartego morza. Utwory bariery możemy oglądać w kamieniołomach w Leszczynie. Pomiędzy barierą, a piaszczystym brzegiem woda była spokojna. Odcięcie od otwartego morza owocowało wzrostem zasolenia – klimat pozostawał gorący i suchy, a woda wciąż się ogrzewała. Dlatego w utworach laguny znajdziemy jeszcze mniej szczątków, chociaż w dolnej części można natrafić na gałązki mszywiołów, które filtrowały wodę laguny poszukując pokarmu.
Kres tworzeniu się węglanowych osadów wapienia cechsztyńskiego przyniosło zamknięcie połączenia z oceanem światowym. Tysiące kilometrów od tego obszaru woda przestała wpływać do rozległego, płytkiego morza, które przez tysiące lat wysychało. Najszybciej odsłonięty został rejon wybrzeża, gdzie plażowe piaski zasypały niedawne morze.
Później wody oceanu powróciły i cofały się jeszcze kilka razy. Ich wysychanie pozostawiło po sobie ogromne pokłady soli kamiennej, anhydrytu i gipsu, pokrywajace większość Niżu Polskiego. Ale to już materiał na opowieść w innych miejscach…